Sezon na wynajmy


W dużych aglomeracjach są pewne demograficzne fluktuacje. Pierwszy pojawia się na początku lipca, kiedy punkty miasta, w których są ośrodki studeckie nagle robią się puste. Drugi zaczyna się na początku października, gdy jest wręcz przeciwnie – studentów robi się więcej. Później widać ich w miejscach, gdzie można poimprezować, okupują przystanki, dworce, perony, tłoczą się w środkach lokomocji. Jest więcej aut na ulicach, bo niektórzy z nich mają własne cztery kółka. amatorów jednośladów też jakby przybywa.

Z pewnością znaczny ruch jest także na rynku nieruchomości. Oczywiście, poszukiwanie mieszkania zaczyna się wcześniej, już podczas przerwy semestralnej, a niektórzy, jak na przykład studenci wyższych lat studiów mają już swoje mieszkania. niemniej jednak, choć niż demograficzny jest dzisiaj widoczny (jeszcze kilka lat temu mieszkań w wielu miejscach, np. we Wrocławiu, brakowało), to jednak najemcy nie mają, na co się skarżyć. Oczywiście podwyższony podaż to mniejsze ceny, lecz dalej są na wysokim poziomie. Warto wspomnieć, iż kilka lat wcześniej, gdy popyt znacznie przewyższała podaż ceny za pokoje były niemożliwie wysokie.
Oczywiście zawsze znajdą się ludzie, którzy nie będą zawierać żadnych umów. No cóż, jeśli „natną” się na osobę niezbyt kulturalną, a do tego taką, która nie będzie chciała zwolnić mieszkania to mogą mieć nieprzyjemności. W umowie mamy zapis, że na przykład jest miesięczny czas wypowiedzenia, a bez umowy… no właśnie. Nie ma umowy, więc ktoś może dosłownie zająć nam mieszkanie, a najgorsze jest to, ze sami taką osobę wpuściliśmy do siebie. I co wtedy?
Leave a Reply